Ponieważ jest zimno i dziadowsko, czas powrócić wspomnieniami do momentu, kiedy w Oslo było zimno i dziadowsko, a w Barcelonie 28 stopni + słońce + radosne dziewczyny + jeden radosny chłopak + sangria + masa dobrego żarcia.
To był wrzesień.
Morze było masakrycznie brązowe z pianką.
Cały czas chodziłam w moich ulubionych japonach (Paweł, jeśli chcesz, możesz je przejąć i reanimować pod skałą... :) ).
Nie pokazuję zdjęć z atrakcji turystycznych, bo i tak wszyscy wiedzą, jak wyglądają. Poza tym głównie jedliśmy i siedzieliśmy na plaży, więc i tak muszę tam wrócić, żeby obejrzeć wszystkie te zabytki nieco dokładniej.
Oto fotorelacja:
 |
Można zjeść katalońską flagę |
 |
Beton |
 |
Nie omieszkałam odwiedzić kilku szpitali |
 |
5 E za wstęp. Mies przewraca się w grobie? A może nie. |
 |
H2O to podstawa :) Przeszłyśmy przez całe miasto. |
 |
Miro zadziwia detalami |
 |
Chinatown |
 |
Grafiti |
 |
Gigantyczny niepuszysty niemięciutki kotek |
 |
Tylko 5 E (zaoszczędzone na pawilonie Miesa) |
 |
:) |
 |
Krewni i znajomi królika pozdrawiają! |
 |
Mmmm :) |
 |
Yes yes yes |
 |
Yes! (czy Drodzy Czytelnicy potrafią powiedzieć, co to za organy?) |
 |
Chocolate + małe kalafiorki |
 |
Źródło radości i wszelkiej szczęśliwości. |
 |
Nie mogło obyć się bez ulewy |
 |
Danuta + Miro |
 |
3 królewny |
 |
Nie poddajemy się, zwiedzamy |
 |
Anne pokazała nam swój mały aparacik |
 |
Danuta + Barcelona |
 |
Idziemy nad morze!!! |
 |
Prawie jak wakacje... |
 |
Oczywiście najwięcej czasu spędzaliśmy na jedzeniu. |
 |
Anna jadła błoto :) |
 |
A Katrin morskie robaczki |
 |
Menu antykryzysowe |
 |
Ulubiony detal z BCN :) |
A potem wróciłam do Oslo i było już tylko zimniej i mokrzej. Za to mogłam skąpać się w ropie naftowej i powdychać nieco gazu.
Pozdro zza małej wody!