niedziela, 19 stycznia 2014

Vinteren er her!!!

Zima przyszła. Pierwsze dni mróz -15 w ciągu dnia (to był zeszły weekend, kiedy włóczyłam się nocą po lesie z grupą informatyków z Microsoftu*). Potem już nieco cieplej, ciągłe opady śniegu... no i wreszcie puszysta pierzynka pod nartami :) Wczoraj byłam z Francois, dziś z Chrisem. W sumie ta sama traska, 13 km, większość lekko pod górkę. Wczoraj było łatwo i powolutku, bo Francois jest początkujący. Dziś prawie umarłam, bo Chris jest szybki jak wiatr, a już na pewno bardziej zawzięty. W środę planuję wprowadzić moją współlokatorkę Monikę w świat narciarstwa biegowego :) Będziemy jak Justyna i Marit, tylko bez leków na astmę.

* ludzie z Microsoftu twardo twierdzą, że to jedna z najbardziej innowacyjnych firm we wszechświecie. Albo i najbardziej. Nie wiedziałam, jak to skomentować, więc nie brałam udziału w dyskusji.

Niniejszym prezentuję pierzynkę pod nartami + moje narty + mnie:

Jak widzicie życie moje jest piękne i kwitnę :) Haha, i dzięki instruktażowi naszej nieocenionej instruktorki Pani Ewy z Jakuszyc już się nie wywalam :)
A śnieg jest miękki, świeży, puszysty i lekki. Jest około - 6 do -9, więc nic się nie lepi i jest bosko. Chcę być małą sarenką i mieszkać w lesie :)

właśnie taką małą sarenką
lizać śnieg
:)
biegać
skakać
i nie marznąć

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz