wtorek, 5 marca 2013

Jeden z lepszych weekendów w życiu Pimpa :)

... i jeden z gorszych w życiu Marcina :)

Niusy są takie:
1. Do Oslo wpadł mgr. Pimp (został magistrem w zeszłym tygodniu!)
2. W Warszawie Marcin właśnie zostaje magistrem (wczoraj powiesił plansze!!)

Ten weekend obfitował w piękną pogodę, kawę i smakołyki oraz męczarnie. Dla mnie i Mateusza - te trzy pierwsze. Dla Marcina trzy ostatnie. W niedzielę spotkaliśmy się też z Jolą z Nordkappu, która gościła mnie i Janka podczas naszego pobytu w Honingsvagu jakieś trzy lata temu.

Jak dla mnie był to kolejna spokojna, miła końcówka tygodnia, ale mnie mało co porusza, od kiedy wpadłam w pracowniczą rutynę w stolicy Petrolandu. Zauważyłam, że po kilku miesiącach pobytu tutaj jem i poruszam się wolniej od większości znanych mi nie-Norwegów.

Wszystko powyższe oznacza, że w naszym życiu będzie więcej spokoju i miłości, no i wreszcie będzie się można skupić na istotnych sprawach.


Tymczasem sezon biegówkowy powoli dobiega końca, wielkimi krokami zbliża się natomiast sezon rowerowy.

Największą atrakcją w Oslo jest mój rower...
Mój prezent urodzinowy od Pimpiego... Oslo stolicą kolarstwa górskiego :)
Tradycyjna foticzka przed Operą.
Holmenkollen w słoneczny dzień!
Trafiliśmy na jakieś międzynarodowe zmagania biathlonowe... i trolla.
Ja i biathlonowy stadion na Holmenkollen.
Pimpi + biathlonowy stadion i Holmenkollen.
Siub.
Oslofjord skuty lodem... jak długo jeszcze?

1 komentarz: