niedziela, 24 lutego 2013

Langrenn

Langrenn = biegówki, czyli to, co z takimi sukcesami uprawia Justyna Kowalczyk.

Dziś była piękna pogoda, świeciło słońce, na niebie nie było ani jednej chmurki. Wnioski nasunęły się same. Czas na narciarską wycieczkę, czyli ski tur [wymowa norweska: szi tur]

A co Wy, drodzy Czytelnicy, porabiacie w weekendy?

Z Vebjornem i Anne w zeszłym tygodniu. Pogoda nie dopisała...

Stacja metra Majorstua. Widzicie ludzi bez biegówek?
Początek traski.
Trenuję zjazdy z górki. Nie jest to tak łatwe, jak się niektórym wydaje.
Sielanka nad jeziorkiem.
Sielanka na jeziorku.



Ciekawe, jak gruby jest lód...
Igloo w środku miasta. Moje piątkowe odkrycie.

2 komentarze:

  1. Super Deny! Napieraj!! My byliśmy w sobotę na nartach w Kampinosie. Zrobiliśmy pętelkę 20 km i było naprawdę cacy. Masz tam swoje narciochy czy wypożyczasz?

    OdpowiedzUsuń
  2. Paweł!! Przecież dwa ostatnie posty są o tym, jak kupowałam narty... Tu się nie wypożycza, bo KAŻDY ma własne. Langrenn są troszkę jak kapcie, nie wypożyczasz.

    OdpowiedzUsuń