wtorek, 27 stycznia 2015

Langrenn w niedzielę

Wiele osób spoza Norwegii nie lubi tu mieszkać. Przeszkadza im ciemność, deszcz, zimno, paskudne jedzenie, paskudni ludzie... oraz wiele innych. Nie przeszkadzają, w skrócie, tylko zarobki. Ze mną tak nie jest, mnie się tu podoba, pod warunkiem, że mam okazję korzystać z tego, co w Oslo najlepsze... czyli lasy i górki wkoło stolicy.
Niedziela była zjawiskowa. Minus 10. Słońce i ani jednej chmurki na niebie. Wraz z Pimem i Basem wsiedlismy w pociąg o 7.42 i pojechaliśmy na północ.  Niedaleko, bo jakieś 20 minut. To był początek naszej cudownej wycieczki na biegowkach, oczywiście stylem klasycznym. Dla Basa był to pierwszy raz na biegowkach, szczęśliwie jest twardy, wiec nie umarł.
Ja prawie umarłam.  33 km to dużo.

Wschod slonca!!
PiM i Bas oraz pierwsze promienie slonca.
Podchodzenie pod gore.
PiM

Nasza pierwsza porcja gofrow przy -10 :)
:)
Na jeziorze!
To tez na jeziorze.
Kolejka do baru byla za dluga, wiec zostalismy na zewnatrz :)
Wracamy do domu. Za nami stromy zjazd.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz