
No właśnie.
Po co my tam jeździmy? :)
Natknęłam się w Wyborczej na
artykuł o polskich emigrantach w Norwegii. Opisane historie nie są jakieś bardzo dramatyczne, natomiast wprawiły mnie w małą konsternację. Czytam to i czytam, i zastanawiam się, po co właściwie to robić. Może straciłam nieco poczucie rzeczywistości, ale... czy w Polsce źle?
Na dobrą sprawę, nigdy nie zaznałam dorosłego twardego prawdziwego życia
w Polsce... A nawet, jakbym zaznała, to by było w Wawie, a jak wiadomo -
Warszawa to nie Polska :). No więc może po prostu czegoś bardzo mocno
nie wiem. Ale zostawić męża/żonę, dzieci, dom i przyjechać tutaj, aby żyć na marginesie społeczeństwa (bo przecież bez języka, bez znajomych, mieszkać pod Oslo i oszczędzając każdy grosz)? I skarżyć się, że piwo / mieszkanie / wszystko drogie? Żeby nie było, nie krytykuję tu nikogo, po prostu się zadziwiam.
No więc po co ci ludzie tu przyjeżdżają? W sumie o to samo ktoś mógłby zapytać mnie, ale ja... lubię Skandynawię :) , nie mam męża i mam tajny plan przeprojektowania Oslo. Oczywiście, nie będę udawać - robię to też dla komfortu i pieniędzy. Poza tym od soboty jeżdżę na biegówkach (tj. chodzę na skitur), więc w praktyce jestem już połowicznie zintegrowana.
Może to wszystko wymaga głębszego przemyślenia sensu życia. Sens życia jest moją małą obsesją, od kiedy zaczęłam pracę na etacie i zaznałam nadwyżek wolnego czasu (to chyba w przeciwieństwie do niektórych, ale ja wstaję wcześniej plus mam tylko 10 min do pracy). Pamiętam, kiedyś Paweł Łukasz Sz. - guru polskich kolarzy górskich i wspinaczy, podesłał mi link do
bloga Willa G. - guru wspinaczy lodowych na świecie. Will twierdzi, że życie ma sens, kiedy robisz to, co kochasz. (Co twierdzi Paweł?) To bardzo pięknie i prosto powiedziane, ale nie takie łatwe w praktyce. Will ma łatwo - on się wspina, z tego żyje, no i powiedzieć w towarzystwie:
jestem wspinaczem lodowym, tak żyję, bo to właśnie kocham! jest nieco fajniej niż:
jestem architektem, siedzę 8 h dziennie przed kompem, bo to właśnie kocham! No ale na to wychodzi, że to właśnie kocham i pewnie jestem jednym na dwudziestu ludzi, którzy robią to, co sobie wymarzyli.
A potem wracam do domu i dalej siedzę przed kompem :)
Poza tym: mieszkam w Oslo, bo to lubię, bo mogę dojechać metrem w góry, a latem w 5 min po pracy moczyć tyłek w morzu :) haha
Brakuje mi tu tylko mojej rodziny i przyjaciół, oraz ukochanego, który od dawna zasila grono imigrantów, ale walka z pracą magisterską (!!!!!!!!!!!!) wciąż trzyma go z dala ode mnie.
Garść danych, bez których nie można się obejść:
Bezrobocie w Norwegii waha się między 2,5% - 3%
Bezrobocie wśród młodych do 25 lat: 8%
Metodologia liczenia bezrobocia: niewiadoma Danucie
Ludność w Norge: 5 000 000
Całkowita liczba imigrantów w Norge: ponad 660 000 (sporo, co?)
Liczba emigrantów z UE/EOG (czyli, po ludzku, z Europy): ponad 220 000
Polska inwazja: ok. 70 000 (może być nas nawet 2 razy więcej, ale wielu Polaków nie jest zatrudnionych w Norge, ale przyjeżdża tu jako pracownicy różnych agencji, itd.).
Dwiema najliczniejszymi mniejszościami narodowymi w Norwegii są dziś Szwedzi i Polacy.
Czasem ktoś mnie pyta, czy łatwo tu znaleźć pracę. Hm. Jeśli jesteś podwodnym spawaczem to na pewno :)